Zakupy online

Według oficjalnych statystyk już co drugi Polak kupuje online. Internauci najchętniej nabywają produkty na początku tygodnia, a wraz z każdym następnym dniem zaangażowanie w szperanie po internetowych sklepach maleje. Nic w tym dziwnego. Poniedziałek jest idealnym dniem do zakupów!

Kiedy mamy problem z rozpoczęciem nowego tygodnia, nic tak dobrze nie wmawia nam, że świat jest piękny jak sprezentowanie sobie jakiegoś nowego gadżetu, czy ubrania. Prosty myk z dnia na dzień nakręca do pracy, chodzimy uśmiechnięci od ucha do ucha, przyjmujemy paczki od kuriera, jest fajnie i kolorowo. Koniec końców zauważamy, że 90% roboty trzeba wykonać w piątek, bo wszystko było odkładane na "dzień później", ale przecież damy radę(tak jak w ubiegłym tygodniu). Potem mamy już tylko weekend kiedy, o dziwo, wręcz rezygnujemy z internetowych zakupów, bo na miejsce wirtualnych spacerów po stronach wskakują te w świecie realnym. Wtedy to wybieramy się na spotkanie z przyjacielem lub ukochanym, ubieramy nowe fatałaszki i oczekujemy ochów i achów nad nowym image zasponsorowanym przez szybkie zakupy internetowe.

Czas to pieniądz- szybkie formy płatności i maksymalne skrócenie czasu oczekiwania na produkt są oczywistą sprawą dla każdego śmiertelnika. Jesteśmy niecierpliwi, wszędzie się śpieszymy, chcemy mieć wszystko już, zaraz, natychmiast. Zwłaszcza jeśli w oko wpadnie nam świetny projekt i najzwyczajniej chcemy być pierwszymi, którzy będą takowy posiadali. Lubimy się w końcu chwalić, pokazać, że wiemy co w modzie piszczy.
Lata temu szukaliśmy wymarzonych strojów na serwisach aukcyjnych. Ich szczyt popularności przypadł na czas kiedy wprowadzono PayPal. Zasilenia za pomocą doładowania, szybkie odbieranie i wybieranie płatności umożliwiło zrealizowanie modowych marzeń tysiącom ludzi. Buciki zza oceanu, bielizna Victoria's Secret, sukienki z Topshop'u lądowały awizowane w skrzynkach pocztowych. Migiem leciało się na pocztę, żeby mieć coś, czego nie ma jeszcze nikt.

Kolejny etap został niemalże wymuszony przez historię współczesną. Wielka fala emigracji odmieniła nasze losy. Szukaliśmy wszystkiego: pracy, miłości, pieniędzy, ale przede wszystkim lepszego życia, które było nam obiecywane przez media i rodaków na stałe mieszkających za granicą. Serwisy aukcyjne napotkały wtedy sporą konkurencję w postaci indywidualnych zamówień sprowadzanych do kraju. Ci bardziej spostrzegawczy, którzy monitorowali trendy i potrafili wybrać to, co rzeczywiście się sprzeda osiedli w mediach społecznościowych i stworzyli z tego swój własny, mały biznes, który kręci się po dziś dzień.

Etap trzeci to zakupy w sklepach internetowych. Marki zaczęły wychodzić na przeciw użytkownikom, których niekoniecznie fascynuje przedzieranie się przez stosy porozwalanych wieszaków w centrach handlowych. Jednak pojedyńcze marki to nie wszystko. Skumulowane w platformach internetowych zaczęły się przedzierać na polski rynek i sukcesywnie go podbijać. Przykładem takiego sklepu internetowego jest Zalando, który w niespełna 3 miesiące stał się największym multibrandem w Polsce. Wcześniej zdobył popularność na rynkach zagranicznych. To jeden z największych sklepów internetowych w Europie, lider na rynku niemieckim, włoskim, hiszpańskim i holenderskim. W ofercie sklepu znajduje się przeszło 1000 marek, a jak łatwo się domyśleć liczba ta nie stanowi pułapu, a jest jedynie punktem wyjścia do dalszego zdobywania rynku i kumulowania w sobie wielu atrakcyjnych marek. Interesujące produkty, darmowa dostawa i 30-dniowa możliwość zwrotu to tylko niektóre z mocnych punktów firmy. Do tego dochodzi reklama, która intryguje nie tylko internautów, ale i osoby, które swoją przestrzeń rozrywki sytuują w okół telewizora. "Ostrzeżenie" jest historią mężczyzny, który uważa, że Zalando tak bardzo wpłynęło na jego kobietę, że wprost nie może opędzić się od kupowania.

Czy internetowe zakupy rzeczywiście zrujnowały życie pana z reklamy? To zależy od punktu widzenia. Z pewnością jego kobieta jest tymczasiwo jedną z najszczęśliwszych osób na świecie. On, jako mężczyzna powinien się przyzwyczaić do sytuacji i wspierać ją w jakże trudnych modowych wyborach. Bo zakupy to nie zabawa, moi drodzy! To godziny wertowania gazet, wybierania odpowiednich trendów i fasonów. Kiedy w grę wchodzi kilkugodzinny spacer po centrum handlowym, wirtualny świat wygrywa. Okazuje się, że sklepy internetowe znacznie przyśpieszają proces zakupu, więc nic tylko się cieszyć, i kupować.

FOTO: Google Images

  1. hej! Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem, bardzo mi się podoba jak piszesz :) Dużo jest prawdy w tym, że wiele osób wybiera teraz kupowanie online, ja jednak nie wyobrażam sobie kupić butów lub spodni bez mierzenia, szczególnie, że teraz wszystko szyją na kobiety o figurze 13-letniego chłopca... więc mimo wszystko tradycyjne sklepy chyba nie są zagrożone ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektórzy twierdzą, że blogi niedługo umrą bo nikt nie czyta już tekstów. Widocznie nie byli jeszcze na Twoim. Nie wiem jak to możliwe, że dopiero teraz go odkryłam! Co do treści posta - ja osobiście najczęściej kupuję przez internet w piątek, nie wiem jak to wytłumaczyć... Tym, że banki nie księgują przelewów przez weekend i boję się, że mi towar wykupią? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja chyba naleze do tych osob ktore wola chodzic po centrach handlowych,chociaz zdaza mi sie kupiywac w internecie;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że ja też wolę kupować ubrania w sklepach stacjonarnych. Powód jest tylko jeden- muszę je przymierzyć przed zakupem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. przymierzanie ubrań w sklepach to podstawa!

    OdpowiedzUsuń

top blogs
top blogs