Zieniada w kościele


Istnieje kilka nazwisk w polskiej modzie, które zna każdy. Ty, ja, pani ze sklepu, starszy pan i pani na bazarze, nawet modowi abstynenci. Co ciekawe, twórczość tych projektantów niewiele od siebie się różni, tworzą głównie indywidualne zamówienia, na potrzeby klientek. W tej nielicznej grupie piastuje miejsce Maciej Zień, 34-letni projektant, pochodzący z Lublina, który osiągnął w Polsce wszystko, ale jak się okazuje- wszystko to za mało. Zdecydował się więc podjąć drastyczne kroki.

"Postanowiłem się wybrać do kościoła i zapytać się, czy by nie zechcieli mnie przyjąć i pokazać mojej kolekcji. Na to mi ważne osoby w kościele odpowiedziały, że jeżeli ktoś, to tylko pan"- powiedział projektant w rozmowie z Plejadą. I tak oto, 8 listopada w kościele św. Augustyna w Warszawie odbył się pokaz mody, który wstrząsnął opinią publiczną, zszargał nerwy katolików i wywołał zażartą dyskusję. Szkoda tylko, że nie na temat ubrań, ale lepszy rydz niż nic.

Od kilku dni media żyją informacjami na temat pokazu. Internauci ukazują swoje oburzenie, albo wręcz przeciwnie okazują swoją wielką otwartość na zmiany. Bo podobno o zmiany tu chodziło. Maciej Zień, projektant, którego muślinowe suknie królują na salonach, postanowił spróbować czegoś innego.

Najpierw był rentgen i stylowe żuki (http://animated-magic.blogspot.com.es/2012/10/stylish-bugs-in-closet.html), z którym przyszła zauważalna zmiana. Kobieta Zienia otworzyła się na nowości i zapominając o istnieniu zwiewnych sukienek, wrzuciła na luz. Wygodne spódnice, oversize'owe bluzy sprawiły, że chciałam obserwować dalej w jakim kierunku zmierza projektant.

I mam odpowiedź! Najnowsza kolekcja o patetycznym tytule "Jestem" miała świadczyć o pełnej przemianie w sposobie myślenia projektanta. Miała być uwieńczeniem kilkumiesięcznych starań o redefinicję marki. Nie na próżno dokonano w końcu przenosin pracowni z Promenady na Mokotowską oraz modyfikacji nazwy z przestarzałego Atelier na pełne niespodzianek Laboratorium. W owym laboratorium, projektant jako jedyny w Polsce będzie w posiadaniu specjalnych maszyn, które pomogą mu na wytworzenie tkanin nowej generacji. Innowacyjne konstrukcje, wykończenia i udoskonalenia poprzednich prac- to wszystko będzie na wyciągnięcie ręki. Co wytworzy wyobraźnia projektanta? Dowiemy się w najbliższych sezonach. Osobiście liczę na to, że rzeczywiście nastąpi przemiana, bo póki co mam wrażenie, że Zień szuka po omacku, nader inspirując się twórczością innych. W nowej kolekcji widzę przede wszystkim Alexandra Wanga, Gosię Baczyńską, a nawet troszeczkę Chanel haute couture. Jest kosmicznie, minialistycznie, napotykamy na modern glamour, ale coś jednak się nie zgrywa.

Projektant zainwestował sporą sumę w przedsięwzięcie, co zdradza jedna z osób z jego otoczenia w rozmowie z AfterParty.pl: "Maciek myślał o pokazie zorganizowanym w kościele już od dłuższego czasu i przez kilka miesięcy szukał odpowiedniego miejsca. W końcu udało się wynegocjować umowę najmu z parafią św. Augustyna, a koszt pokazu wyniósł 100 tysięcy złotych. Nie jest tajemnicą, że proboszcz kościoła znaczną część tej kwoty miał przeznaczyć na odrestaurowanie obiektu, głównie dzwonnicy. Warunki współpracy były jasne od samego początku i wszystko zostało określone w umowie, łącznie z faktem, że zdjęcia gwiazd i modelek były autoryzowane przez samych księży". Pytanie tylko, czy dla kilku elementów nawiązujących do tematyki sakralnej, rzeczywiście istniała potrzeba, by prowokować katolików? Sprawa rozgrywa się nie tylko o samo miejsce, ale o całokształt aranżacji. W finale pokazu zaproszeni goście usłyszeli soundtrack z Brokeback Mountain. Wcześniej z głośników wydobyła się melodia z "Dziecka Rosemary" Romana Polańskiego. Po co?! Czy projektant tej kategorii musi aż tak szokować, by o sobie przypominać? Czy tego typu prowokacje nie powinny być zarezerwowane dla tych, którzy są na początku swojej kariery? Dla szaleńców, artystów, poszukujących swojej drogi?

Karolina Korwin Piotrowska, autorka super "Bomby", nie ma najmniejszych wątpliwości, że zorganizowanie pokazu w kościele nie było dobrym pomysłem: "Nikt nie mówi teraz o ubraniach, a wszyscy rozprawiają o miejscu pokazu. Proszę pamiętać, że to był czynnie działający kościół, a nie jakiś opuszczony!- komentuje w rozmowie z Faktem. Słowo czynny jest słowem kluczem, bowiem po pokazie ci nieoburzeni zauważyli, że kościoły są tłem dla wielu przedwsięwzięć. Z reguły jednak takie miejsca są specjalnie przystosowane w celu urządzania wydarzeń kulturalnych. Co innego w Anglii, gdzie na porządku dziennym jest organizowanie pokazów, show i wystaw, kiedy dusza zapragnie. Pokazy mody nie szokują Anglików, Francuzów, czy Holendrów, bo u nich odbywają się cyklicznie. Katolicka Irlandia również nie widzi przeciwskazań, ale co z Polską? Czy jesteśmy na to gotowi?

"Ważne osoby w kościele" były i zmieniły zdanie. Teraz mają problem z wiernymi, którzy oburzeni piszą na facebookowym profilu projektanta, że zabrakło i ich zgody. Według nich kościół jest budynkiem dla ludu, a nie dla tego typu projektów, które tworzą satyryczną opowieść na którą nie chcą patrzeć.

Kontrowersje nie pozostawiły wyboru Kurii Warszawskiej, która wydała nawet specjalne oświadczenie. Proboszcz parafii św. Augustyna podobno nie był w pełni doinformowany i do ostatniego momentu sądził, że w kościele odbędzie się pokaz mody ślubnej. "W związku z prezentacją projektów mody, jaka odbyła się w dn. 8 listopada br. w kościele św. Augustyna w Warszawie, Kuria Archidiecezji Warszawskiej oświadcza, iż Ks. Proboszcz parafii wyraził zgodę na powyższą prezentację w dobrej wierze i z zapewnieniem, że będzie to zamknięty pokaz strojów ślubnych. W rzeczywistości odbył się typowy pokaz mody, co stanowi nadużycie zarówno w stosunku do sakralności miejsca, jakim jest świątynia, jak również wobec zaufania, jakie wykazał Ks. Proboszcz odpowiedzialny za tę świątynię"- te słowa można przeczytać na stronie internetowej Archidiecezji Warszawskiej.

Jedynym słowem jakie może podsumować ten pokaz jest KONSTERNACJA. Wielkie wyobrażenia o przemianie, której nie widać, poszkodowani parafianie i niedoinformowany proboszcz. W pakiecie do tego dochodzi projektant, który najwyraźniej wybrał drogę, która niekoniecznie poprowadzi go do nieba. Można mu jednak dziękować za pobudzenie środowiska do rozważań na temat ważności symboli religijnych. Dzięki niemu mnóstwo z nas zastanawia się nad siłą niepewnej wiary.

  1. Ostatni akapit kwintesencja sprawy! Jak zwykle jak coś jest źle to trzeba zwalić na niedoinformowanie, albo błędne zrozumienie zamiarów delikwenta - o to polska mentalność! Co do samego projektu również mam odczucia mieszane, ani kolekcja nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia ani nie uważam, że akurat ten budynek idealnie pasował do projekcji najnowszej pracy Zienia. Jakieś to wszystko nie do ładu nie do składu...

    OdpowiedzUsuń

top blogs
top blogs